Fundacja CARF

7 kwietnia, 20

Świadectwa życia

Gianni: "Koronawirus zbliżył mnie do Boga".

Gianni Schido jest włoskim studentem na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża. Należy do Sług Niepokalanego Serca Maryi. Ma pozytywny wynik testu na Covid-19. Ale mówi: "Koronawirus przybliżył mnie do Boga".

Gianni Schido jest włoskim studentem Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża i członkiem wspólnoty zakonnej Słudzy Niepokalanego Serca Maryi. Obecnie przebywa w izolatce po pozytywnym badaniu na koronawirusa, ale dzięki Bogu ma się dobrze. The dobroczyńcy CARF pomoc w zakresie wkładu finansowego w ich wszechstronną edukację. 

KORONAWIRUS PRZYBLIŻYŁ GO DO BOGA 

Dziękuję za opowiedzenie nam swojej historii w tym trudnym czasie. Uderzyło mnie pewne Pana zdanie, które jest jak leitmotiv swojego życia...

Tak, zdanie, które daje mi siłę: Powiedz im, że Pan zmiłował się nad Tobą!

Coś, co teraz, bardziej niż kiedykolwiek, odbija się w Pana życiu

Tak, i to nie tylko ze względu na to, kim jestem dzisiaj, bratem zakonnym o ślubach czasowych w Instytucie Sług Niepokalanego Serca Maryi, ale ze względu na ogólną historię mojego życia od dzieciństwa do chwili obecnej, że cierpię na koronawirusa. Co ma wspólnego koronawirus i Bóg?

SAMOTNOŚĆ, ABY WIĘCEJ SIĘ MODLIĆ   

A jak Pan wytłumaczy swoje zdanie: "Pan zmiłował się nad Panem", z tą chorobą, która dotknęła Pana, Pana społeczność i tysiące ludzi na całym świecie?

W życiu większości sytuacji nie da się przewidzieć, jak na przykład tego śmiertelnego wirusa, który dotknął tak wielu ludzi. Kilku członków mojej społeczności jest pozytywnie nastawionych. Dzięki Bogu, wśród nas stan choroby jest łagodny, a inni, jak ja, są bezobjawowi.

Mimo to jesteśmy zmuszeni do ścisłej kwarantanny i izolacji, aby nie zarażać innych członków społeczności, zwłaszcza starszych. Niektórzy z moich współbraci, którzy nie mają Covid-19, hojnie angażują się w służbę dla nas.

Pomimo dyskomfortu związanego z izolacją, ten czas okazuje się być czasem Łaski. Koronawirus połączył mnie z Bogiem. 

CZAS ŁASKI

Dlaczego uważa Pan, że jest to moment Łaski? 

 Przede wszystkim uważam, że jest to sposób, w jaki Pan poprosił nas o złożenie ofiary za być blisko wielu ludzi, którzy umierają w samotności, z dala od swoich bliskich i sakramentów. Koronawirus pozwala na pogłębienie relacji z Bogiem.

Samotność skłoniła mnie do wielu refleksji na temat tego, jak pęd życia doprowadził do tego, że zaniedbałam to, co istotne, piękno robienia wszystkiego z miłości do Boga, aby Go głębiej poznać i dać się poznać.

Samotność dała mi czas na przemyślenie mojego życia i działania Boga w nim. Tak, mam dużo czasu na wspominanie ważnych chwil z Panem. Tak właśnie działa Bóg w obliczu koronawirusa. 

Ponadto uważam, że ważne jest również korzystanie ze środków technologicznych, aby pozostać blisko wszystkich ludzi, których znamy i którzy, jak wiemy, przeżywają ciężar samotności lub choroby, poprzez okazywanie naszej bliskości z nimi pomimo odległości, poprzez te środki, ale przede wszystkim poprzez modlitwę i składanie ofiar.

"CHODZIŁEM DO KOŚCIOŁA Z PRZYZWYCZAJENIA". 

Ciekawe, że zagłębia się Pan w film o swoim życiu. 

Tak! I film, w którym bohaterami są Pan i ja..., no, On bardziej niż ja, ponieważ to Pan jest bohaterem, który tak wiele osiągnął w moim życiu.

I za każdym razem przypominam sobie bardzo wyraźnie te słowa, które Jezus wypowiedział po uwolnieniu opętanego człowieka: "Idź do domu, do swoich bliskich i powiedz im, co Pan ci uczynił i że się nad tobą zmiłował" (Mk 5:19).

A co Pan zrobił z Panem?

Wiele rzeczy, chociaż moje życie jest takie samo jak większości młodych ludzi w południowych Włoszech, w szczególności w prowincji Lecce, w Apulii, wspaniałej krainie z plażami znanymi jako "Plaże Lecce". Malediwy z WłochChodził na plażę, uczył się, grał w piłkę nożną i bywał w kościele parafialnym pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej.

Jednak, jak wielu młodych ludzi, chodził do kościoła tylko z przyzwyczajenia, bez prawdziwej świadomości sakramentów, a jedynie po to, aby wypełnić zadanie pójścia na mszę w dni świąteczne. 

Plaża Punta Prosciutto w prowincji Lecce, Puglia.

Plaża Punta Prosciutto w prowincji Lecce, Puglia.

RADOŚĆ SEMINARZYSTÓW  

Coś bardzo powszechnego we Włoszech, gdzie wszyscy są katolikami z racji kultury i obyczaju...

Oczywiście, ale bardzo niewiele osób zastanawia się nad tym, co to znaczy mieć Jezusa w swoim życiu. Zaczęłam o tym myśleć w wieku 13 lat, kiedy zaczęłam uczęszczać do wspólnoty religijnej w pobliżu mojej miejscowości, wspólnoty Instytutu, którego jestem teraz członkiem.

Jednym z charyzmatów tej wspólnoty jest przybliżanie młodych ludzi do Pana poprzez dni zabawy, pełne gier i radości, ale także połączone z Mszą Świętą lub chwilami modlitwy.

Zacząłem uczestniczyć w spotkaniach, na których dobrze się bawiłem, i muszę powiedzieć, że to, co mnie najbardziej przekonało, to obserwowanie . radość seminarzystów które znajdowały się w niższym seminarium i zachęcani w dzisiejszych czasach. Zaczęłam bywać na kempingach, a przede wszystkim powróciłam do życia chrześcijańskiego i sakramentów.

Czułem też wielkie pragnienie, aby być szczęśliwym jak oni, ale nawet nie myślałem o tym, aby zostać zakonnikiem lub księdzem: nigdy o tym nie myślałem.

SAKRAMENT SPOWIEDZI  

Czy ktoś w końcu zadzwonił do Pana, gdy nie spodziewał się Pan tego? 

To prawda! I to przez księdza, który zaprosił mnie do sakrament spowiedziSakrament, którego nie przyjmowałem od dawna. Pod koniec spowiedzi ten ksiądz, być może pod natchnieniem Pana, zapytał mnie, czy chcę przeżyć seminarium.

Prawdę mówiąc, w tamtym momencie nie wiedziałam nawet, co to jest seminarium, wiedziałam tylko, że mieszkają tam ci faceci, którzy swoją radością wywarli na mnie tak wielki wpływ, i natychmiast, nie rozumiejąc przyczyny, a nawet teraz nie potrafię wyjaśnić bezpośredniości tej odpowiedzi, powiedziałam, że tak, chcę spróbować. 

HISTORIA O ŚWIETLE 

Historia miłości i światła, ale także podróż przez wiele ciemności, jak powiedziałby święty Jan od Krzyża.

Po okresie próbnym w seminarium, z czasem coraz mocniej czułam, że życie z Jezusem jest w zasadzie tym, czego chcę, ale przede wszystkim czułam, że tego chce ode mnie Pan.

Jednak największą łaską mojego życia nie było wstąpienie do seminarium, lecz powrót w ramiona ojca po ucieczce od niego.

Czas mijał, a moja podróż trwała w kierunku nowicjatu: minęło już dziesięć lat, ale niestety moja relacja z Bogiem była stała się formalnym związkiem: Robiłam wszystko, co należało zrobić, ale nie z miłości do Boga, lecz po to, aby czuć się przed Nim sprawiedliwą, aby zasłużyć na Jego miłość.

SYN MARNOTRAWNY 

Jak w przypowieści o synu marnotrawnym: przejście od bycia młodszym synem wracającym do domu ojca do poczucia, że jest się starszym synem.

Tak, to prawda: w zasadzie było tak, że w moim umyśle dobrze wiedziałem, że Bóg mnie kocha, ale w rzeczywistości było tak, że myślałem o Nim bardziej jako o sędzim, lub panu, lub panu ze swoimi sługami.

Była we mnie myśl, bardzo silna myśl, może nie w pełni świadoma, ale głęboko zakorzeniona, że gdybym nie była doskonała, Bóg nie obdarzyłby mnie swoją miłością, tak jakby kochał nas tylko wtedy, gdy jesteśmy sprawiedliwi i doskonali.

"OPUŚCIŁEM NOWICJAT". 

Ten sposób myślenia zakorzeniał się we mnie coraz głębiej, tak bardzo, że stał się ciężarem. Wszystko stało się nie do zniesienia:  Zachowywałam się tak, jakbym chciała się zbawić przez swoje właściwe uczynki, i w konsekwencji po rozpoczęciu nowicjatu, również za radą formatorów, postanowiłam wrócić do domu.

Nie trzeba dodawać, jak wielkie było moje rozczarowanie Bogiem, a także wielka złość. Powiedziałam do Boga: "Służyłam Ci przez wiele lat, zawsze robiłam to, co chciałeś i dla Ciebie poświęciłam najlepsze lata mojego życia, a Ty mnie tak traktujesz, pozostawiając mnie rozczarowaną i nieszczęśliwą. I wiecie co? Do tej pory to Pan decydował, od teraz ja będę decydował!

Wrócił Pan do bycia najmłodszym synem...

Tak, dokładnie. Zacząłem żyć realizując swoje projekty, pracować z ojcem i planować swoje przyszłe życie: chciałem rozpocząć studia, aby zostać nauczycielem literatury, znaleźć dziewczynę, bawić się z przyjaciółmi.

Rozczarowanie i złość były tak silne, że nie miałem już najmniejszego zamiaru myśleć o życiu zakonnym czy kapłańskim. W tym czasie poznałam kilku przyjaciół, zaczęłam poświęcać się różnym zajęciom, ale teraz zdaję sobie sprawę, że wszystko było tak naprawdę ożywione wielkim egoizmem.

W końcu chciałam zamknąć pustkę, która była we mnie, i tu dochodzimy do największych łask, jakie otrzymałam, które naprawdę pokazały mi, kim jest Bóg i jak nas kocha.

PIELGRZYMKA DO FÁTIMY  

Co się stało?

Bóg po raz kolejny użył dobrych narzędzi w swoich rękach: przede wszystkim dwóch kapłanów. Zawdzięczam im swoje powołanie i nawet dzisiaj jestem im bardzo wdzięczny: to Ojciec Andrea Berti i święty kapłan, który zmarł prawie dwa lata temu. Ojciec Andrea zaprosił mnie do spędzenia kilku dni w jednej z naszych wspólnot w Fatimie, aby Matka Boża mogła mi pomóc.

Oczywiście, nie był w ogóle zainteresowany pielgrzymowaniem, Ale Pan wiedział, jak wykorzystać moją dumę. W rzeczywistości poszłam, aby pokazać Bogu, że do tej pory byłam z Nim w porządku, byłam sprawiedliwa, a w rzeczywistości to On był w błędzie wobec mnie.

Stało się tak, że chociaż z całego serca chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść i wrócić do swojego domu i swojego życia, zostałam tam przez trzy miesiące! 

COŚ INSPIROWANEGO PRZEZ BOGA 

Teraz myślę, że moja decyzja o pozostaniu tam wydaje się absurdalna. Stało się tak, że potrzebowali kogoś do pracy w sklepie z przedmiotami religijnymi w Fatimie i Ojciec Andrea pomyślał o mnie.

Myślę, że to było natchnienie Boga, zwłaszcza że nie znałam portugalskiego i byłam już spakowana, aby wrócić do domu i wznowić studia.

Ale zaakceptowałam to i w ten sposób, w tym czasie, nie zdając sobie z tego sprawy, odzyskałam zaufanie do Boga.. Gdy pomyślę, jaki On jest dobry... Byłam przekonana, że Pan obiecał szczęście, ale w rzeczywistości był szczęśliwy, widząc, jak cierpimy. Podczas mojego pobytu w Fatimie odkryłam również na nowo piękno poświęcenia się pomocy innym i zbliżyłam się do modlitwy.

Wszystko, wszystko, co Bóg zrobił ze mną, było dobre i doświadczyłam, jak miłość Boża jest całkowicie darmowa. 

Ale najbardziej zdumiewające jest to, że wszystko to działo się w czasie, gdy ja z chłodem i obojętnością traktowałam nie tylko Jego, ale również tych, których On posłał do mojego życia, aby okazać mi swoją miłość, a mianowicie dwóch księży, o których już wspomniałam, a którzy byli naprawdę aniołami posłanymi przez Pana.

BLISKOŚĆ DWÓCH KSIĘŻY  

Co zrobiło na Panu największe wrażenie w tych dwóch księżach?

Widziałem w nich ojcowską bliskość, której jedynym celem była pomoc. Modlili się i poświęcali dla mnie, byli stale blisko mnie, często mnie odwiedzali, a także oferowali mi pomoc finansową, abym mógł podjąć studia, które chciałem rozpocząć....

I nie zrobili tego z powodu osobistego lub kongregacyjnego interesu, czy też po to, aby mnie ponownie zaciągnąć do seminarium... Nie, zrobili to dla mnie, nigdy się mną nie znudzili i nigdy mnie nie porzucili. Wiele innych osób modliło się za mnie. 

A kiedy zdecydował się Pan na ponowne podjęcie życia seminaryjnego?

Zaraz po powrocie z Fatimy, w chwili podjęcia tej decyzji, doświadczyłam wielkiego pokoju i wielkiej wdzięczności.

Odkryłam, że pozostawił mi wolność wyboru życia, które wybrałam dla siebie: egoistycznego życia, które z pewnością doprowadziłoby mnie do próby wypełnienia pustki, którą miałam z dala od Boga i w grzechu. 

NIEPOKALANE SERCE MARYI 

Dzięki tym dwóm księżom Gianni mógł dowiedzieć się więcej o charyzmacie Instytutu Sług Niepokalanego Serca Maryi, instytucji misyjnej na prawach diecezji w diecezji rzymskiej.

Jego duchowość opiera się bezpośrednio na duchowości fatimskiej: pobożność maryjna poprzez modlitwę różańcową, odnowione wezwanie do pokuty i życia sakramentalnego, a przede wszystkim wielka miłość do Eucharystii i pojednania, poprzez ducha zadośćuczynienia.

Polega ona na ofiarowaniu naszego życia w zjednoczeniu z Ofiarą Chrystusa dla pocieszenia Serc Jezusa i Maryi oraz dla zbawienia biednych grzeszników, za przykładem trzech pastuszków, którym Najświętsza Dziewica objawiła się w Fatimie.

Kapłani, zakonnicy i świeccy żyją w ramach Ruchu Rodziny Niepokalanego Serca Maryi, wszyscy połączeni więzami komunii i misji, dzieląc tę samą duchowość między różnymi wspólnotami.

Każdy jest zobowiązany do osobistego uświęcenia i do uświęcenia innych. Jego motto brzmi: "Przez moje nieskazitelne serce zanieś światu Chrystusa".

Członkowie tego Instytutu zdecydowali się na studia w Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża. 

DZIĘKI POMOCY CARF 

 "Dzięki wsparciu CARFktóry wspiera wszystkich nas, zakonników w Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża w Rzymiemożemy skorzystać z szkolenie w środowisku rodzinnym i nawet teraz, przy tym nagłym wypadku, czujemy się bardzo zaopiekowani, ponieważ możemy śledzić zajęcia online i na wideo, a nauczyciele często dzwonią do nas, aby sprawdzić, jak sobie radzimy.

Mogę więc z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że ten bardzo poważny i trudny moment okazuje się być dobrym czasem na studiowanie i ponowne odkrycie w naszym życiu zakonnym łaski życia wspólnotowego, które w tym okresie jest bardzo ograniczone: piękna wspólnej modlitwy, dzielenia drogi do Boga i misji, którą nam powierzył. Koronawirus przybliżył mnie do Boga", podsumowuje Gianni. 

Wywiad z Gerardo Ferrarą

Gianni Schido z rodziną.

Gianni Schido z rodziną.

Gerardo Ferrara
Absolwentka historii i nauk politycznych, specjalizująca się w tematyce bliskowschodniej.
Odpowiedzialność za uczniów
Uniwersytet Świętego Krzyża w Rzymie

Proszę dzielić się uśmiechem Boga na ziemi.

Przypisujemy Państwa darowiznę do konkretnego księdza diecezjalnego, seminarzysty lub zakonnika, aby mogli Państwo poznać jego historię i modlić się za niego z imienia i nazwiska.
WPŁAĆ TERAZ
WPŁAĆ TERAZ