WPŁAĆ TERAZ

Fundacja CARF

30 czerwca, 23

Nieoczekiwane spotkanie na Camino de Santiago

Camino de Santiago staje się dla wielu osób wakacyjnym planem. Chodzenie, modlitwa, przeżywanie doświadczeń i niespodzianek, które można zrozumieć tylko wtedy, gdy się je przeszło.

"Od dawna chciałem przejść Camino de Santiago z Cristiną, moją żoną, kiedy inna para, która była ekspertem w pieszych wędrówkach, powiedziała nam, że pod koniec maja chcą przejść tak zwaną Drogę Angielską, która prowadzi z Ferrol do Santiago. Jest to nieco ponad sto kilometrów, a oni już zaplanowali trasę, zakwaterowanie i pomoc z bagażem, z firmą, która odbierze Państwa bagaż z hotelu taksówką i odstawi do następnego.

Jak na mój wiek, niedawno przeszedłem na emeryturę, była to bardzo interesująca opcja, ponieważ uniknąłem noszenia dużego ciężaru w plecaku, co jest ulgą, gdy przechodzi się tyle kilometrów. Ponadto, jeśli w dowolnym momencie zabraknie panu sił lub ma pan jakieś przeszkody, które uniemożliwiają panu chodzenie, mogą po pana przyjechać i zabrać do następnego punktu spotkania.

Mając te przesłanki, nie wahaliśmy się rozpocząć przygody i zarezerwowaliśmy bilety lotnicze do A Coruña i z powrotem z Santiago do Barcelony, gdzie mieszkamy.

Dni Camino de Santiago zostały podzielone na pięć odcinków. Pierwszy, liczący około 19 kilometrów, z El Ferrol do Pontedeume; a następny, kolejne 20 kilometrów, do Betanzos. W obu miastach mogliśmy uczestniczyć we Mszy Świętej, która zazwyczaj odprawiana jest w godzinach popołudniowych.

Na trzecim etapie sprawy zaczęły się komplikować, ponieważ podróż z Betanzos do Mesón do Vento miała ponad 25 kilometrów długości i była bardzo stroma. Kiedy dotarliśmy do celu, nie mieliśmy kościoła, w którym moglibyśmy uczestniczyć we Mszy Świętej, więc zorganizowaliśmy taksówkę, która zabrała nas z powrotem do Betanzos na Mszę Świętą o wpół do siódmej, a następnie z powrotem do Mesón do Vento. Teraz nieco bardziej wypoczęci, mogliśmy zjeść dobrą kolację i naładować baterie, ponieważ następnego dnia czekała nas długa droga.

ścieżka 2

Nie mogąc się już doczekać przedostatniej trasy, wyruszyliśmy następnego dnia do Sigüeiro, kolejne 25 kilometrów z dobrymi podjazdami i zjazdami, ale nieco bardziej znośnymi niż poprzedni odcinek i krajobrazami lasów eukaliptusowych i pól na skraju koszenia.

Prawda jest taka, że dotarliśmy do Sigüeiro wyczerpani, ale szczęśliwi. Cristina skończyła z bolącą stopą i zdecydowaliśmy, że ostatni odcinek do Santiago, liczący zaledwie 16 kilometrów, pokona taksówką kilometr wcześniej i tam dołączy do nas, którzy szli ostatnią częścią trasy. Ustaliliśmy, że spotkamy się przy kościele San Cayetano, który znajduje się w tej odległości od centrum i który przecina szlak Angielskiej Drogi Świętego Jakuba.

Nieco przed południem spotkaliśmy się w kościele parafialnym San Cayetano. Kościół był już zamknięty i proboszcz nie zdążył przybić pieczęci parafialnej na naszej już dobrze zaopatrzonej Composteli, ale pozdrowiliśmy Pana i podziękowaliśmy mu za całe dobre Camino, które przeżyliśmy. Prawda jest taka, że nie padało ani jednego dnia, a upał, choć był gorący, nie przeszkodził nam w szczęśliwym ukończeniu etapów.

Tuż przed drzwiami kościoła parafialnego dwóch młodych Kenijczyków opierało się o kamienną ścianę, jak nam powiedzieli, i poprosiliśmy ich o zrobienie zdjęcia całej grupie. Mówili po hiszpańsku, a ich miłe usposobienie pozwoliło na szybką rozmowę.

- Dzień dobry, czym się Pan zajmuje?

- Pomagamy księdzu proboszczowi, ponieważ jesteśmy seminarzystami.

- Proszę spojrzeć, jak miło! Cóż, współpracujemy z fundacją, która pomaga w studiach seminarzystom, która nazywa się Fundacja CARF.

- Co Państwo na to! Cóż, studiujemy w Bidasoa. Tak więc, bardzo dziękujemy za Państwa pomoc i współpracę.

Radość i zaskoczenie były przytłaczające i od tego momentu wytworzyła się ogromna empatia. Serapion (Serapion Modest Shukuru) i Faustin (Faustin Menas Nyamweru), obaj z Tanzanii, towarzyszyli nam na ostatnim odcinku.

ścieżka 3

Następnie Serapion powiedział nam, że jest już na czwartym roku, a Faustin na pierwszym. Skierowali nas do Biura Pielgrzyma, gdzie przybijają ostatnią pieczątkę i poświadczają odbycie Camino, co również akredytuje możliwość uzyskania odpustu zupełnego, który wiąże się z tą pielgrzymką, o ile spełnione są inne warunki Kościoła.

Jeszcze raz podekscytowani, żegnamy się z nimi, życząc im wielkiej wierności i wiele dobra, gdy przyjadą do swojego miejsca pochodzenia, aby zostać wyświęconymi na kapłanów, po okresie formacji na Seminarium Bidasoa.

Pozostaje nam wspaniałe wspomnienie tego przypadkowego spotkania i wdzięczność tych dwóch seminarzystów, którzy z pomocą wszystkich dobroczyńców Fundacji CARF mogą dotrzeć do wielu dusz, gdziekolwiek wykonują swoją pracę duszpasterską.

Wieczorem mogliśmy uczestniczyć we Mszy św. w katedrze, dziękując apostołowi i ciesząc się kołysaniem botafumeiro, które wznosiło do nieba zapach kadzidła, wszystkie nasze intencje i wdzięczność za powołanie Serapiona i Faustyna".


Fernando de Salas, Sant Cugat del Vallés.

OGŁOSZENIE 
KTÓRY POZOSTAWI SWÓJ ŚLAD

Proszę pomóc siać
świat kapłanów
WPŁAĆ TERAZ