WPŁAĆ TERAZ

Fundacja CARF

1 grudnia, 20

Brat Milesa Christi, Benjamin: od teksańskiego rancza do oddania się Bogu

Benjamin kształci się w Rzymie, aby zostać księdzem. Należy do kongregacji Miles Christi. Opowiada, jak przeszedł od ranczowania w Teksasie do oddania się Bogu.

Benjamin King jest bratem, który przygotowuje się do kapłaństwa na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża (Rzym) dzięki stypendium CARF. Urodził się w Teksasie (USA) i należy do Instytutu Zakonnego Miles Christi. Napisał list do dobroczyńców, w którym opowiada, jak z teksańskiego rancza oddał się Bogu.

Teksas Teksańskie ranczo 

"Nazywam się Benjamin King i jestem bratem w trakcie formacji kapłańskiej w Instytucie Zakonnym. Miles Christi. Urodziłam się w Teksasie (USA), ale dorastałam w stanie Wirginia. Mam troje starszego rodzeństwa: dwie siostry i brata. Moje powołanie jest podróżą od posiadania tego, czego może pragnąć młody człowiek, poprzez przejście na emeryturę na ranczo moich rodziców w Teksasie, aż do ostatecznego oddania się Bogu.

Dzięki Bogu, moja rodzina jest katolicka i praktykująca i dała mi dobrą formację chrześcijańską, a nawet chodziłem do szkoły parafialnej aż do szkoły średniej. To katolickie środowisko, wiara przeżywana w rodzinie i działalność w parafii dały mi zasady, których dzięki Bogu nigdy nie straciłem, chociaż czasami zbaczałem z właściwej drogi.

Udział w parafialnej grupie młodzieżowej

Kiedy zaczęłam naukę w szkole średniej, "szkoła średnia", Złamałam tradycję mojego rodzeństwa i poszłam do szkoły publicznej, ponieważ miałam kilku przyjaciół, którzy również tam chodzili. Będąc pierwszym z rodzeństwa, które poszło do szkoły publicznej, moja mama powiedziała mi, że muszę uczestniczyć w parafialnej grupie młodzieżowej i w niektórych rekolekcjach dla młodzieży.

To był właśnie jeden tych wypłat gdzie otrzymałem pierwszą, powiedzmy niezwykłą, łaskę, która skłoniła mnie do zastanowienia się nad powołaniem. Niestety, entuzjazm i zapał chwili ustąpił miejsca rozproszeniu uwagi, jakim był sport, przyjaciele, imprezy, a ja nie chciałam z niczego rezygnować.

Ucieczka od Boga

To było wtedy, gdy zaczęła się moja ucieczka od BogaŻycie, które prowadziłam, stało się swoistym rollercoasterem wzlotów i upadków, prób pogodzenia Bożego wezwania, mojego powołania, z obietnicami i pragnieniami świata. Pojednanie, które nigdy nie przyniosło szczęścia.

Moje życie wyglądało tak: z jednej strony próbowałam ignorować to, co widziałam i czułam na tych rekolekcjach, a jednocześnie chciałam przekonać samą siebie, że moje szczęście tkwi w rzeczach, przyjemnościach itp. Chciałam pokazać sobie i Bogu, że nie jestem za tym, co On włożył w moje serce. Chciałam pokazać sobie i Bogu, że nie byłam tam dla tego, co On włożył w moje serce.

Lata uniwersyteckie

Tak więc całą swoją uwagę skupiałem na dobrej zabawie, na miłym spędzaniu czasu, zawsze myśląc, że mogę utrzymać się pośrodku, to znaczy prowadzić mniej lub bardziej katolickie życie, powiedzmy, ale bez podążania ścieżką, którą zaplanował dla mnie sam Bóg.

Studiowałem na Uniwersytecie Virginia TechStudiowałam rolnictwo i ekonomię, a dyplom otrzymałam po 4 latach imprezowania i bardzo przyziemnego życia. W tym czasie kończyłam studia, stałam przed nowym początkiem i musiałam podjąć decyzję dotyczącą przyszłości. Wiedziałam, że Bóg mnie do czegoś wzywa, ale nie byłam gotowa, aby to zobaczyć.

Wszystko, czego młody człowiek może sobie życzyć

Po studiach zaczęłam pracować w innym stanie, w Karolinie Południowej, w inwestycjach i ubezpieczeniach. Miałem wtedy wszystko, czego może pragnąć młody człowiek: pieniądze, sportowy samochód, przyjaciół, wycieczki, wychodziliśmy co wieczór, grałem w golfa. .... Wszystko, co mówi świat, uczyni Pana szczęśliwym i spełni Pana.

Jednak gdy święto się skończyło, przyszły mroczne chwile, w których zdałem sobie sprawę ze sprzeczności, jakiej doświadczałem i smutku: nie byłem szczęśliwy. Mimo że Pan pobłogosławił mnie wszystkim, nie byłem szczęśliwy.

Wiedziałam, że Bóg ma dla mnie plan, że mnie powołuje, ale bałam się i nie chciałam się Mu poddać. W końcu wzięłam się w garść i przypominając sobie coś z mojej katolickiej formacji, pomyślałam o Ćwiczeniach Duchowych św. Ignacego, które były sposobem na sprawdzenie, co Bóg ma dla mnie w planach.

"Po imprezie przyszły mroczne chwile, w których uświadomiłam sobie sprzeczność, w jakiej żyłam, i smutek: nie byłam szczęśliwa".

Benjamin King jest bratem w trakcie formacji do kapłaństwa na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża (Rzym) dzięki stypendium CARF. Urodził się w Teksasie (USA) i należy do Instytutu Zakonnego Świętego Krzyża w Rzymie. Miles Christi. Miał wszystko: dobrą pracę, pieniądze, zabawę, imprezy. Ale to nie było spełnienie. Poszedł na rekolekcje duchowe i zobaczył, że Bóg czegoś od niego wymaga. Postanowił jednak odłożyć tę decyzję na później i nie mówiąc nic nikomu, zawarł umowę z ojcem: będzie pracował z końmi na teksańskim ranczu, trenując i łamiąc jednego z jego koni oraz pomagając w pracach gospodarskich w domu rodziców. To był początek jego rozeznania. 

 

Miesiąc rekolekcji

Wydawało mi się to szalone, że zostawię wszystko na miesiąc, aby pojechać na rekolekcje, ale mój umysł był zdecydowany. Ale zanim pojechałam na te rekolekcje, zaczęłam się modlić, uczestniczyć w codziennej mszy i opatrznościowo znalazłam na internetowym forum katolickim weekendowe rekolekcje według metody ćwiczeń św. Ignacego ze zgromadzeniem Miles Christi. Szukałam informacji i okazało się, że organizują rekolekcje w Wirginii, bardzo blisko domu moich rodziców. Wszystko było doskonałe.

Zakończyłam rekolekcje z przekonaniem, że, być możeMiałem powołanie. Podjąłem więc postanowienie, że rzucę pracę i wrócę do domu moich rodziców na wsi, aby móc rozeznać swoje powołanie z dala od wszystkiego, a także być bardziej wolnym, aby podążać za tym, czego Bóg ode mnie żądał.

Na teksańskim ranczu  

Ale coś mi mówiło, że powinnam odłożyć tę decyzję na później i nie mówiąc nic nikomu, dogadałam się z ojcem: będę pracować z końmi, trenując i łamiąc jednego z naszych, i będę pomagać w pracach gospodarskich w domu moich rodziców.

Minął mniej więcej rok. Próbowałam przekonać samą siebie, że to, co widziałam na rekolekcjach, to nic takiego. W międzyczasie ksiądz, który głosił te ćwiczenia, utrzymywał ze mną kontakt i nawet przysłał mi książkę do czytania, która bardzo mi pomogła.

"W końcu się poddałem. Odwiedziłem dom treningowy Miles Christi w Michigan i tam zobaczyłem to wszystko wyraźnie".

Jedną z misji Instytutu Zakonnego jest uświęcanie świeckich, zwłaszcza młodzieży. Benjamin mówi, że teraz ma możliwość poprowadzenia i pomocy wielu duszom, wielu młodym ludziom do prawdziwego szczęścia. Stał się częścią Miles Christi w 2013 roku i rozpoczął swoją formację w społeczności Michigan. Ponieważ Zgromadzenie ma swój dom macierzysty w Argentynie, w 2016 roku otrzymał również formację w mieście Luján, w prowincji Buenos Aires. Obecnie przebywa w Rzymie, studiując na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża. "To ogromna łaska móc studiować w Wiecznym Mieście, co byłoby niemożliwe bez hojności i dobroczynności dobroczyńców" - mówi. 

Poddać się Bogu

W końcu się poddałam. Odwiedziłem dom treningowy Miles Christi w Michigan i tam zobaczyłam to wszystko wyraźnie. W ciągu kilku dni wyraźnie odczułam wyrzeczenie, którego Pan ode mnie żądał, i było to rzeczywiście jak wymiana: musiałam zrezygnować ze wszystkiego, aby otrzymać WSZYSTKO.

Widziałem bez wątpienia, że Bóg chciał mnie tam i że tak jak wcześniej Go ignorowałem, tak teraz w Miles Christigdzie naszą misją jest uświęcenie świeckich, szczególnie młodych ludzi, miałem możliwość poprowadzić i pomóc wielu duszom, wielu młodym ludziom do prawdziwego szczęścia.

Szkolenia w Argentynie i Rzymie

Dołączyłem Miles Christi w 2013 roku i rozpoczęłam formację we wspólnocie w Michigan, ale ponieważ nasze Zgromadzenie ma swój dom macierzysty w Argentynie, w 2016 roku otrzymałam również formację w mieście Luján, w prowincji Buenos Aires, w sercu Zgromadzenia.

Jestem teraz w Rzymie, studiuję na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża. To ogromna łaska móc studiować w Wiecznym Mieście, co byłoby niemożliwe bez hojności i dobroczynności mieszkańców Rzymu. dobroczyńcy.

Widzę to tak, jak wtedy, gdy przybyłem do domu macierzystego mojego zgromadzenia w Argentynie, ale Kościoła Powszechnego. Przyjeżdżamy do Rzymu, aby móc otrzymać integralną, katolicką formację, w całym jej pięknie i bogactwie, kulturalnym, artystycznym i historycznym, wszystko... to coś więcej niż książki. Nie ma wątpliwości, że dzięki naszym dobroczyńcom mogę być pełniejszym zakonnikiem, jeśli mogę tak powiedzieć, bardziej katolickim. 

OGŁOSZENIE 
KTÓRY POZOSTAWI SWÓJ ŚLAD

Proszę pomóc siać
świat kapłanów
WPŁAĆ TERAZ