"Nazywam się Paweł Piotr Labuda a ja jestem polskim księdzem archidiecezji gdańskiej, wyświęconym w 2015 roku. Wychowałem się w rodzinie katolickiej, gdzie wiara była mocno praktykowana. Mój ojciec pracuje jako mechanik samochodowy, a mama uczy religii w szkole podstawowej. Mam też młodszego brata i siostrę. Moi rodzice w okresie mojego dzieciństwa i dorastania należeli do kościelnego ruchu rodzinnego i byli, i nadal są, bardzo zaangażowani w życie parafialne. Mogę powiedzieć, że w nich otrzymałem wielki dar od Boga, ponieważ stamtąd - z rodziny, z wiary moich rodziców i dziadków oraz dzięki ich modlitwom - zrodziło się moje powołanie kapłańskie.
Po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej zostałem ministrantem w mojej rodzinnej parafii, parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Pruszczu Gdańskim, niedaleko Gdańska, i służyłem tam przez około dziesięć lat, aż do momentu przyjęcia do seminarium. To dało mi dodatkową możliwość pogłębienia wiary, ponieważ bycie ministrantem nie ograniczało się do służby podczas mszy, ale rozciągało się na inne działania parafialne. Następnie, jako nastolatka, miałam również możliwość uczestniczenia w spotkaniach wspólnoty młodzieżowej, która powstała w parafii. Dzięki temu mogłam bardzo dokładnie obserwować życie księży. Z wdzięcznością muszę przyznać, że księża, których znałem w mojej rodzinnej parafii, zawsze dawali mi dobry przykład kapłaństwa. Ich sposób bycia kapłanów (zaangażowanych w życie parafii, blisko ludzi, ale przede wszystkim o głębokiej wierze) również bardzo wpłynął na moją decyzję o wstąpieniu do seminarium.
Oprócz działalności "religijnej" moje życie jako nastolatka obracało się również wokół muzyki. Ponieważ moja mama grała trochę na pianinie, zaczęła przekazywać mi tę pasję, gdy miałam już 6-7 lat. W następnych latach to moje zainteresowanie rozwijało się i w wieku 13 lat zdecydowałem się uczęszczać do szkoły muzycznej w Gdańsku, która była rodzajem szkoły wieczorowej lub nocnej: po zakończeniu nauki w szkole w moim rodzinnym mieście, poszedłem tam uczyć się gry na gitarze i fortepianie (interesowałem się również organami i dzięki mojemu proboszczowi miałem również możliwość ćwiczenia w kościele). Po krótkim czasie pojawiły się pierwsze sukcesy, również na skalę krajową. Dzięki mojemu nauczycielowi mogłam brać udział w licznych kursach i konkursach muzycznych, gdzie oprócz rywalizacji zawsze mogłam spotkać ludzi o tej samej pasji. Moje zainteresowanie muzyką rozwinęło się do tego stopnia, że zaczęłam planować swoje życie, wiążąc swoją przyszłość z tą właśnie działalnością. Marzyłem nawet, aby zostać dyrygentem. I w tym momencie Bóg zaczął wszystko zmieniać. ....
Rok przed ukończeniem szkoły średniej, gdy miałem około 18 lat, wydawało mi się, że słyszę głos Boga, który zaprasza mnie do odkrycia powołania do kapłaństwa. Na początku zareagowałam stanowczo odrzucając tę możliwość swoim rozumowaniem; w rzeczywistości wszystko zaplanowałam i moja przyszłość, zaplanowana przeze mnie samą, wydawała się bardzo korzystna. Ale zamiast zniknąć, głos ten stał się głośniejszy do tego stopnia, że nie można było udawać, że się go nie słyszy. Wiedziałam, że wstąpienie do seminarium oznacza rezygnację ze wszystkiego, ze wszystkiego, co sobie zaplanowałam. Postanowiłam porozmawiać z księdzem, który, będąc przed laty również muzykiem, zachęcił mnie do uważnego słuchania tego głosu i rozeznania, skąd pochodzi. Nie rozwodząc się tutaj nad szczegółami... w końcu, po kilku miesiącach, zdecydowałam się złożyć podanie o przyjęcie do Gdańskiego Seminarium Duchownego.
Czas mojej formacji seminaryjnej (która trwała wtedy 6 lat) był ciągłym odkrywaniem miłości Boga do mnie. Oprócz studiów filozoficznych i teologicznych miałam okazję lepiej poznać siebie i rozwinąć moją relację z Jezusem. Każdego dnia nasze seminarium oferowało nam możliwość uczestniczenia w godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu, co dla wielu z nas było bardzo ważne. Ponadto uczestniczyliśmy w różnych działaniach diecezjalnych i parafialnych z myślą o przyszłej posłudze duszpasterskiej (szpitale, pielgrzymki, opieka nad niepełnosprawnymi, szkoły, praca duszpasterska w różnych wspólnotach, domy opieki itp.) W późniejszym życiu kapłańskim nie brakowało jednak ciężkich i naprawdę trudnych momentów. Podczas formacji każdy seminarzysta musiał wybrać sobie jakieś zajęcie, a ja należałem do powołaniowego zespołu muzycznego. Z grupą kleryków i naszym prefektem odwiedziliśmy parafie naszej diecezji, prowadząc msze i prosząc o modlitwę za nas i o nowe powołania. Bóg sprawił, że mogłam wykorzystać to, czego nauczyłam się wcześniej.
Po moich święceniach kapłańskich 23 maja 2015 r. biskup skierował mnie do parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Redzie, miejscowości położonej około dwudziestu kilometrów od Morza Bałtyckiego. Pracowałam tam przez trzy lata, zwracając szczególną uwagę na młodzież. Zajęć duszpasterskich było naprawdę wiele, co niosło ze sobą wiele zmęczenia, ale jednocześnie radość, która wszystko wynagradzała. Po trzech latach pracy tam, mój biskup poprosił mnie o wyjazd na studia do Rzymu. Tak więc w październiku 2018 roku rozpocząłem studia na Wydziale Prawa Kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża. W czerwcu 2021 r. uzyskałem licencjat z prawa kanonicznego, a teraz jestem w trakcie przewodu doktorskiego. Ponadto, również od 2021 roku, zaczęłam uczęszczać do Studium Trybunału Roty Rzymskiej.
Muszę przyznać, że studia nie są łatwe. Ale z drugiej strony dają mi wiele radości, ponieważ mogę zagłębić się w tajemnicę Kościoła, w jego Magisterium, z myślą o mojej przyszłej pracy po zakończeniu studiów. Studia na Uniwersytecie Świętego Krzyża to wspaniałe doświadczenie, ponieważ my, studenci, czujemy się mile widziani, a to niewątpliwie ma duży wpływ na naszą formację. Nasi profesorowie i cały personel uniwersytecki są zawsze do naszej dyspozycji. Studia w Rzymie otwierają również wiele innych możliwości: można poznać Kościół w jego różnych wymiarach i w jego powszechności, można nawiązać nowe relacje z innymi ludźmi, a przede wszystkim, mimo że nie jest się zaangażowanym w posługę duszpasterską jak dotychczas, zawsze można pogłębić swoją relację z Bogiem.
Oprócz rzeczywistości akademickiej, pobyt w Rzymie oznacza dla mnie uczestnictwo w innych rzeczywistościach. Każdego dnia mam możliwość sprawowania Eucharystii w domu Sióstr, śledzę również Wspólnotę Neokatechumenalną w jednej z rzymskich parafii, a czasami, w czasie wolnym od zajęć, idę pomagać w jakiejś parafii lub prowadzić inną działalność duszpasterską. W wolnym czasie mogę również uprawiać swoje hobby. Lubię jeździć na wycieczki, zwłaszcza w góry, a Włochy dają mi taką możliwość. Zdarza się, że latem, wraz ze studentami z mojej parafii w Polsce (gdzie kiedyś pracowałem), jeździmy razem na wspinaczkę w Dolomity. Poza tym, moje zainteresowanie muzyką będzie zawsze obecne. To prawda, że od lat nie ćwiczę i nie mogę grać tak dużo jak kiedyś, ale z dzisiejszej perspektywy nie uważam tego czasu za stracony. Studiowanie muzyki, ćwiczenie codziennie po kilka godzin, pomogło mi wyrobić pewne ważne nawyki (np. w zakresie wytrwałości, koncentracji itp.), które pomagają mi w nauce do dziś. Bóg przewidział to wszystko w swoim planie.
Na koniec chciałbym krótko wspomnieć o obecnej sytuacji Kościoła w moim kraju. To prawda, że - jak napisałam wyżej - w Polsce jest jeszcze dużo religijności i pobożności, i jest to zauważalne zarówno w życiu rodzin, jak i w życiu parafii. Uważam, że nadal mamy więcej ludzi w kościołach niż w innych krajach europejskich. Nie jest to jednak i nie może być jedyny wyznacznik religijności, ponieważ religijność ulega dziś również wielu zmianom. Polska, niestety, nie jest już tak katolicka jak kiedyś. Chociaż obecnie jest wiele osób i rodzin, które wychowują swoje dzieci we właściwej wierze, to jednak nie jest tak, jak było 20-30 lat temu. Musimy się modlić, ponieważ również tutaj jest mniej powołań kapłańskich. Społeczeństwo szybko się zmienia (jak wszędzie) i również polski Kościół będzie musiał w najbliższych latach nauczyć się więcej dialogu z ludźmi, dla których wartość religijna nie zawsze jest tak istotna.
Wierzę, że w tym przedsięwzięciu nie możemy pominąć znaczenia nieocenionej pomocy wszystkich tych, którzy przyczyniają się do formacji księży, którzy w przyszłości będą musieli stawić czoła temu wyzwaniu.".